piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 1



  Obudziła się. Moja mała siostrzyczka jeszcze żyje. Usiadłam obok niej na łóżku i ręką pogłaskałam jej policzek. Łzy poleciały mi po twarzy ze szczęścia. Nie mogłam się opanować i musiałam ją uściskać. Przytuliłam ją do siebie tak że prawie nie mogła oddychać. Byłam po prostu szczęśliwa. Miałam tylko ją. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym 5 lat temu. Noah miała zaledwie 11 lat a ja 14.Miałyśmy ciężko ponieważ przez 5 lat byłyśmy rozłączone. Ja mieszkałam w Polsce w domu jednej rodzinie zastępczej a Noah w drugiej tylko że w Wielkiej Brytanii .Nie niezbyt dobrze układało się z przybranymi rodzicami. Na nic mi nie pozwalali, najpóźniej w domu mogłam być o 20. Miałam tylko jedną przyjaciółkę  Bellę. Przyjaźniłam  się z nią od najmłodszych lat. Nasi ojcowie byli przyjaciółmi od dziecka. Mieszkali razem w Ameryce lecz  po poznaniu naszych matek postanowili przeprowadzić się do Polski. Znaleźli prace w tej samej firmie w Wielkiej Brytanii. Wyjeżdżali raz na miesiąc więc nie stwarzało to większego kłopotu. Po śmierci moich rodziców państwo Cyrus starali nam sie pomóc. Spędzałyśmy z nimi każde święta i urodziny. Na razie jeszcze nic nie wiedzą o wypadku Noah, ponieważ ich nie powiadomiłam. A powinnam to zrobić z szacunku do nich. Nie miałam jednak czasu to wszystko wydarzyło się tak szybko. Teraz miejmy tylko nadzieję że Noah powróci jak najszybciej do zdrowia, gdyż już za miesiąc koncert jej ulubionego zespołu The Wanted na który mam ją zabrać. Jest to prezent niespodzianka z okazji  16 urodzin. 
Przestraszona Noah spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Co ja tutaj robię.?-spytała przerażona
-Miałaś wypadek. Ale wszystko jest w porządku. Jesteś tu tylko na obserwacji nic więcej.-uspokoiłam ją.
Rozejrzała się po sali i zauważyła kroplówkę po czym zemdlała. Zawołałam pielęgniarki bo dokładnie nie wiedziałam czy zemdlała czy stało się coś poważniejszego. Pielęgniarki wpadły do sali jak opętane nie zważając na to co jest pod ich nogami. Wyprosiły mnie z sali. Przestraszona nie wiedziałam co się stało. Próbowałam uzyskać jakiś informacje od lekarzy lecz nikt mi nic nie  mówił.
Poszłam do łazienki się wypłakać. Nie zniosę tego dłużej. Nie dość że przesiedziałam przy jej łóżku całą noc nic nie wiedząc ,ponieważ pan doktor który zajmował się Noah stwierdził że nie może mi udzielać takich informacji gdyż jestem nieletnia. Nawet po okazaniu mu dowodu tożsamości nic mi nie powiedział. Dopiero nad ranem gdy byłam już u kresu wykończenia uraczył mnie poinformować że to nic takiego tylko lekkie obrażenia głowy nic poza tym. Serio.? To ja przez całą noc wyrywałam sobie włosy z głowy martwiąc się, coś jej jest a on rano oznajmia mi że wszystko jest w porządku tylko są lekkie obrażenia głowy. Gdyby wszystko było w porządku to teraz normalnie rozmawiałabym z moją siostrą a nie martwiła się ze coś jej jest. Stanęłam przed lusterkiem i zobaczyłam zupełnie inną osobę niż wcześniej. Dawniej była to dziewczyna która potrafiła poradzić sobie z każdym problemem i każdym powierzonym jej zadaniem. Teraz jest to bezsilna 19-latka która nie wie co ze sobą zrobić. Nie umie nawet zająć się swoją młodszą siostrą. Nie umie powiedzieć bliskim osobą prawdy. Nie wiem kim jest ta dziewczyna w lustrze ani co zrobiła z Olvią ale jestem pewna tego że chcę odzyskać dawną siebie.  Ochlapałam się zimną wodą po twarzy i wytarłam ręcznikiem. Gdy miałam już wychodzić do toalety wbiegł zdyszany mężczyzna. Przestraszona faktem iż widzę w damskiej toalecie mężczyznę krzyknęłam. Lecz sama później zastanowiłam się co zrobiłam i sie uciszyłam. Chłopak spojrzał mi błagalnie w oczy jakbym mu krzywdę zrobiła. Olałam go i już miałam wychodzić  gdy ten owy mężczyzna złapał mnie za rękę. 
-Mogłabyś tutaj ze mna pobyć. ?-zapytał
-Niby czemu mam tutaj z tb siedzieć.?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Bo cię o to poprosiłem.?
-No dobra.-uległam jego wyglądowi
-Jak masz na imię.?-spytał
-Olivia. A ty. ?
-Harry.Co więc Olivio robisz w szpitalu.?-zadawał pytania
-Moja siostra miała wypadek i z nią siedzę. A ty Harry.?
-Ja mam spotkanie z fanami.-oznajmił z uśmiechem na twarzy
-To jesteś jakąś gwiazdą.?
-Tak jestem jednym z członków One direction. Może kojarzysz.?
-Nie sorry.-zaprzeczyłam- Muszę juz iść. Do zobaczenia.-pomachałam mu i opuściłam łazienkę.
  Opuściłam toaletę i pokierowałam się w kierunku sali w której leżała moja siostra. Sala jednak była pusta.  Nie było jej tam. Przerażona wybiegłam na korytarz i zaczepiłam pierwszą lepszą pielęgniarkę. Oznajmiła mi że Noah przeniesiono do innej sali na innym piętrze. Pokierowała mnie do jej nowego pokoju. Znajdował się on na piętrze dla dzieci. Wszystkie ściany były w ciepłych kolorach. Gdzie niegdzie były malowane zwierzęta i rośliny. Gdy już odnalazłam pokój 208. Weszłamdo niego.Noah już nie mieszkała sama. W tej samej sali co ona leżała jeszcze mała dziewczynka.
-Gdzie ty byłaś.?Wszyscy cię szukali.-zaczęła Noah.
-Spokojnie byłam się przewietrzyć.-uspokoiłam ją i usiadłam obok niej na łóżku.
-Wiesz kto nas dzisiaj odwiedzi.!!!-spytała podekscytowana
-Nie mam pojęcia ale sądząc po twoim zachowaniu ktoś fajny.
-Słuchaj podsłuchałam rozmowę pielęgniarek jak mnie tutaj wiozły i podobne One direction będą chodzili po pokojach i rozdawali autografy.-prawie krzyknęła z zachwytu
-One direction a nie The wanted.? spytałam zdziwiona
-The wanted są spoko ale bardziej wolę One direction.-oznajmiła
-A tak w ogóle to kto to jest.?-
-Ty mówisz serio.?-wbiła we mnie wzrok.
-Tak. Nie mam pojęcia kto to jest.
-OMG. Ty w ogóle nie jesteś moją siostrą skoro nie wiesz kto to 1D.
-Poczekaj poczekaj bo już się zgubiłam. O kim my rozmawiamy w końcu o One derekszon czy o 1D.?
-Jezus Maria. Idź skąd przyszłaś i nie wracaj. One direction zwane również 1D to brytyjski boysband. W jego skład wchodzą Louis Tomlinson, Harry Styles, Zayn Malik, Niall Horan i oczywiście Liam Payne.
-Okej ale to nadal mi nic nie mówi ale spoko. A tak w ogóle to ja dzisiaj poznałam jakiegoś Harre'go . What ever.
-Wysoki brunet w kręconych włosach o nieskazitelnych zielonych oczach.?-spytała zaciekawiona
-Tak. Chyba tak.
-OMG. Poznałaś Harre'go z One direction. Aaaaaa. Jaki on jest.?Co lubi jeść najbardziej.?Jak był ubrany.?Co mówił.?Wspomniałaś mu o mnie prawda.?Poznasz mnie z nim.?
-Skończ.!-podniosłam głos aż te biedne dzieci które tu z nią leżały się przestraszyły.-Nie wiem jaki on jest. Co lubi jeść ani jak wyglądał. I nie nie wspominałam mu o tobie i cię z nim nie zapoznam, ponieważ już nigdy się z nim nie zobaczę. I nie pytaj mnie już o to bo wyjdę i nie wrócę.
-Dobrze ale już się tak nie denerwuj.
-A jak w ogóle twoje zdrowie.?-zmieniłam temat.
-Jeszcze żyję.  Boli mnie nadal ale pan doktor daje mi jakieś leki które łagodzą ból i dlatego mogę cię teraz tak łatwo denerwować ponieważ całą swoją złą energię przelewam na cb. haha- zaśmiała się pod nosem a ja uszczypnęłam ja lekko w rękę.
-To kiedy przychodzi to twoje 1D.?-zapytałam całkiem przypadkiem
-Nie wiem mówiły że około 20 a jest już 10 po więc nie wiem dokładnie.
-Aha. To może ja pójdę do bufetu i przyniosę coś do jedzenia i picia a ty tu leż i czekaj na tych swoich idoli od siedmiu boleści.
  Szłam korytarzem zaciekawiona czy to ten sam chłopak. Jeśli tak to może być ciekawie. Zajrzałam do jednej z sal. Rozejrzałam się lecz nikogo nie było. Wycofałam się i poczułam cos pod nogami. Wdepnęłam na kogoś. Odwróciłam sie i go ujrzałam. To była miłość mojego życia. Wysoki, przystojny, blondyn o niebieskich oczach. Spojrzał na mnie szarmanckim wzrokiem aż się zarumieniłam.
-Witaj piękna.
-Cze...ść.-wydukałam i od razu się uśmiechnęłam

-Jestem Niall a ty. ?-zapytał z uśmiechem na twarzy
-Olivia.
-Ładne imię.-oznajmił
-Dziękuje twoje również.-odwdzięczyłam się tym samym
-Miło mi się z tobą rozmawiało ale obowiązki wzywają Chciaż nie. Mogę sobie zrobić z tb zdjęcie?-zapytał
-Oczywiście.
Stanęłam obok niego a on mnie objął.
-Dzięki i do zobaczenia Olivio.
-Do zobaczenia Niall.-wyminął mnie
Wyszłam na korytarz i po cichu krzyknęłam. On był taki przystoiny. O mój boże. Nie zapomnę go teraz. Jezu co ja mówię. Przeciez ja już go nie spotkam więc co ja wygaduje. Ogarnij się.
 Zeszłam na dół do bufetu. Gdy zobaczyłam ten tłum przed bufetem myślałam że zejdę. Co oni tu robią.? Przecież to szpital a nie jakieś targowisko. Nie dość że dużo ludzi to jeszcze jest strasznie głośno. Nie słychać własnych myśli. Spróbowałam przecisnąć  się przez ten tłum ludzi. Powiem tak: Przecisnęłam
się ale łatwo nie było. 
 W bufecie było pusto i to mnie ucieszyło najbardziej. Zamówiłam kawę i ciastko. Usiadłam przy stoliku i zajadałam się moim ciasteczkiem. Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Belli. Opowiedziałam jej o wypadku Noah i o tym że leży teraz w szpitalu. Była zmartwiona i próbowała mnie pocieszyć ale jakoś jej nie wyszło. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i się rozłączyłyśmy.
 Do bufetu nagle wparowało z 10 osób. Wszyscy się śmiali. Jeden chłopak chyba mnie nie zauważył i uderzył w moje krzesło a ja wylałam na siebie ciepłą kawę. 
Krzyknęłam i zaczęłam go wyzywać. Stał przestraszony. Nie wiedział co ma zrobić. Wszyscy jego koledzy się śmiali. A jeden to się nawet na ziemi położył i zaczął się śmiać. Wkurzona opuściłam to pomieszczenie i pokierowałam się na górę. 
Weszłam do sali Noah i przypomniało mi się że miałam jej coś przynieść z bufetu. Miałam nadzieję że zapomniała bo nie miałam ochoty już tam schodzić.
-Noah ja będę już leciała. Jest już 21 i na mnie pora.-usiadłam obok niej na łóżku
-A przyjdziesz jutro.?
-Tak będę. Nie przemęczaj się tylko odpoczywaj.-pocałowałam ją w policzek.
Zabrałam kurtkę i torebkę i opuściłam szpital. Zamówiłam sobie taksówkę i pojechałam do domu rodziców Noah, który był ogromny
                             
. W domu świeciło się światło w kuchni. Weszłam i okazało się że Charlotte pracuje.Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam obok niej.
-Co robisz.?-spytała
-Muszę ustalić grafik dla dziewczyn na kolejna trasę.-oznajmiła
-Jest coś ciekawego w tym grafiku.?
-Nic poza całym dniem w Disneylandzie.
-Mogę jechać z tobą. ?Proszę. Będę grzeczna.-zrobiłam minę zbitego psa
-Nie. Ja i tak nie mam zbytnio dużego miejsca na swoje walizki bo dziewczyny potrafią ze sobą zabrać nawet po 3 walizki jedna.-podniosła głos.
-Już spokojnie. Nie denerwuj się. Może meliski.?-spytałam
-A ty nie powinnaś iść spać.?Jutro jest przecież twój pierwszy dzień.-próbowała mnie spławić.
-Tak jest szefowo. Już idę.-wstałam od stolika i powędrowałam na górę.
Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki się wykapać. Po dosłownie 10 minutach prysznicu,wysuszyłam włosy i nałożyłam maseczkę na twarz.W czasie kiedy maseczka znajdowała się na mojej twarzy ja się przebrałam. Po 5 minutach zmyłam ja i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka. Sprawdziałam facebook'a i poszłam spać.
Rano obudziłam się o 7. Ubrałam się w to i umalowałam. Wszystko zajęło mi jakies 30 minut. Zeszłam na dół i pokierowałam się w stronę wyjścia. Jednak Charlotte mnie zatrzymała.
-A śniadanie. ?-zapytała i zaprowadziła do kuchni.
Posłusznie usiadłam przy stole i zjadłam naleśniki które dla mnie naszykowała. Zjadłam je w pośpiechu ponieważ nie chciałam się spóźnić pierwszego dnia. Szybko opróżniłam talerz i wybiegłam z domu.
Do pracy miałam zaledwie 10 minut ale wolałam iść szybciej żebym naprawdę się nie spóźniła.
W końcu po 10 minutowym marszu dotarłam do mojej nowej pracy. Weszłam przez drzwi frontowe. W kawiarni nie było nikogo oprócz jednej pary siedzącej w rogu sali. Był to chłopak z dziewczyną. Przyglądałam się im tak długo aż nie zauważyłam krzesła i w nie przywaliłam. Krzesło opadło na ziemię z wielkim hukiem przyciągając uwagę pary. Szybkim ruchem podniosłam krzesełko i ruszyłam w stronę zaplecza. Weszłam do gabinetu mojej nowej szefowej gdzie dostałam wskazówki i ubranie. Pobiegłam do łazienki gdzie przebrałam się w czarne rurki i t-shirt do tego czarne baleriny i biały fartuch. Włosy związałam w koński ogon i przyczepiłam do nich białą kokardkę. Wyszłam z łazienki i stanęłam za ladą. 
-Hej jestem Olivia i będę od dziś z tobą pracować-uśmiechnęłam się i podałam jej dłoń.
Dziewczyna mnie olała i podała czysty notes z długopisem.
-Ja jestem Liz.-spojrzała na mnie-A teraz idź obsłuż ta parę pod ścianą. I pamiętaj bądź miła.
-Okej.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam do stolika.
-Dzień dobry. Co dla państwa?- zapytałam i uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.
-Ja poproszę Cafe Frappe - oznajmiła blondynka - Z dużą ilością lodu 
-Przepraszam ale my nie mamy takiej kawy-spojrzałam się na nią jak na debilkę. Chłopak to zauważył i się wtrącił
-Dwa razy Caffe Latte i  sernik czekoladowy-spojrzałam się na niego rozzłoszczona bo chciałam z nią chwilkę podyskutować jaka to ona nie jest.
-Oczywiście. Zaraz wracam-wymusiłam uśmiech i ruszyłam w stronę lady.
Zaczęłam robić kawę. Bynajmniej próbowałam. Bo coś mi to nie wychodziło. Liz zauważyła to ale nie próbowała mi pomóc. Nawet specjalnie mnie popchnęła przez co upuściłam filiżankę.
-I co zrobiłaś głupia małpo-wrzasnęła Liz 
-Ja nie chciałam. To samo.
Nagle do kawiarni wparowała szefowa.
-Co się tutaj stało.?-spytała spoglądając raz na mnie raz na Liz 
-No bo...ona... zrzuciła kawę
-Przepraszam to było niechcący. To moja wina
-Już spokojnie. To nie twoja wina. Jesteś tu pierwszy dzień i twoja koleżanka powinna ci pomóc więc się nie przejmuj wszyscy przez to przechodziliśmy. Chodź ci pokażę jak zrobić nową a ty Liz posprzątaj szkło z podłogi.
-Tak jest szefowo.-spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy.
Ja się tylko do niej uśmiechnęłam i patrzyłam jak szefowa robi kawę.
-A teraz idź im to zanieść.-rozkazała.
Wzięłam od niej tace z kawą i ciastkiem i powędrowałam ponownie do stolika pod ścianą.
-Proszę oto państwa zamówienie.-uśmiechnęłam się. Podałam kawę i odeszłam stamtąd jak najszybciej.
Stanęłam za ladą. Z godziny na godzinę przychodziło coraz więcej ludzi, lecz ta para jak siedziała tak siedzi. Z początku wyglądali jak zakochani jednakże ta ich miłość przerodziła się w kłótnie, którą "niechcący" podsłuchałam.
"-Czy ty wiesz co ty właśnie zrobiłeś? Weź w ogóle nie chce mieć z tb nic do czynienia. Wracaj do tych swoich przyjaciół od siedmiu boleści. Tylko pamiętaj nie dzwoń już do mnie.!-wrzasnęła dziewczyna
-Camilla uspokój się. Możemy porozmawiać jak normalni ludzie?- zapytał spokojnym głosem chłopak.
-Jak mam być spokojna jak ty właśnie ze mną zerwałeś.?
-Zrozum ja już nic do cb nie czuje. Chcę to skończyć w zgodzie. Nie chce abyśmy byli wrogami.
-Louis..."
Usłyszałam tylko tyle gdyż musiałam iść obsłużyć klienta i posprzątać stolik ponieważ wielmożna pani Liz nie zamierza ruszyć swojej wielkiej dupy. Teraz ona będzie się na mnie wyżywać.
Ruszyłam w stronę stolika. Gdy sprzątałam usłyszałam krzyki dochodzące ze stolika pod ścianą. Odwróciłam się i dostałam tacą pełną jedzenia w twarz. Otarłam oczy i zauważyłam Camillę wychodzącą z uśmiechem z restauracji. Obejrzałam się dookoła i widziałam całą salę rozbawioną. Uciekłam na zaplecze do łazienki. Spojrzałam w lustro i zdałam sobie sprawę dlaczego ludzie się tak śmiali. Bluzka była cała w kawie i cieście. We włosach miałam resztki sałatki. Wyglądałam okropnie. Zaczęłam wyjmować resztki sałatki z włosów. Gdy już to zrobiłam związałam włosy w koka i przebrałam się w swoje ubrania. Miałam jeszcze 15 minut do zakończenia pracy więc postanowiłam pójść do szefowej żeby zwolnić się wcześniej z powodu złego samopoczucia.
Gdy już wychodziłam zadzwonił mój telefon. Odebrałam. Okazało się że to Bella moja przyjaciółka. Zapytał się mnie czy nie pojadę po nią na lotnisko. Zgodziłam się chociaż byłam zdziwiona bo nie mówiła nic o tym że planuje przyjazd do Londynu. Rozłączyłam się z nią i poszłam do szefowej się zwolnić. Puściła mnie bez problemu. Na odchodne pomachałam Liz. Była na mnie wkurzona że mi się upiekło. Opuściłam lokal i pokierowałam się w stronę centrum do metra.
-Poczekaj-usłyszałam jakiś głos za sobą a potem poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę.
-Tak.?
-Chciałbym cię bardzo przeprosić za zachowanie mojej byłej dziewczyny. Nie wiem co w nią wstąpiło.-zaczął mnie za nią przepraszać.
-Spokojnie. Muszę się przecież przyzwyczaić. Ale miło z twojej strony-uśmiechnęłam się i poszłam dalej.
-Mógłbym Ci się jakoś odwdzięczyć. ?-zapytał
Zatrzymałam się i na niego spojrzałam.
-Jak na razie nie mam czasu ale może jeszcze kiedyś się spotkamy to coś wymyślę.-oznajmiłam
-Ja cię już gdzieś widziałem.-próbował podtrzymać rozmowę
-Wątpię - rzuciłam
-Już wiem. Czy ty nie byłaś wczoraj w szpitalu.?
-Może ale to chyba nie twoja sprawa.
-Ja też tam byłem.
-No i .?
-Może mnie pamiętasz. Byłem ubrany w czerwone spodnie i białą bluzkę w paski.
-A tak już pamiętam. To ty sprzedawałeś w bufecie. Macie dobra ciastka.-uśmiechnęłam się
-Haha. Bardzo śmieszne. Na serio mnie nie pamiętasz.?-drążył temat
-Przysięgam że cię nie pamiętam. Nie będzie łatwiej jak się przedstawisz.?
-Niech ci będzie jestem Louis Tomlinson z One direction.
-Aaaa. Ale i tak nie wiem kim jesteś. I proszę cię oszczędź mi już tego tłumaczenia bo przez ciebie jestem już spóźniona 10 minut. Więc przepraszam ale muszę już iść.-wyminęłam go
-Może cie podwieźć skoro to przeze mnie się spóźniłaś.?
-Skoro chcesz.
-Zapraszam.-wskazał mi ręką samochód i otworzył drzwi.
Wsiadłam do czarnego Land Rovera. Był ogromny.
-To gdzie jedziemy.?-zapytał odpalając auto
-Na lotnisko-oznajmiłam
Podróż zajęła nam niecałe 15 minut. Spędziliśmy je jednak w ciszy. Gdyż go nie znałam i nie miałam z nim wspólnych tematów. Gdy już dotarliśmy zadzwoniłam do Belli żeby wyszła na parking. Czekaliśmy na nią chwilę. Zadzwoniła do mnie ponieważ nigdzie nie mogła mnie znaleźć. Wyszłam z samochodu i ją zauważyłam zaczęłam do niej machać aż mnie ujrzała. Podeszła do mnie i się z nią przywitałam. Zapoznałam ja też z moim nowym szoferem. Louis pomógł jej zapakować walizki do samochodu.
-Oli ja go znam.-szepnęła mi Bel na ucho
-Tak to podobno członek One direction. Nie wiem ja go nie znam.
-A jak już wysiądziemy to będę mogła sobie zrobić z nim zdjęcie.?-spytała
-Mnie nie pytaj tylko jego.
Zgaszona wsiadła do samochodu.
-To gdzie teraz.?-zapytał Lou
-Na Baker Street 33
-Tak jest.
Chłopak zawiózł nas pod sam dom. I jeszcze pomógł Belli z walizką. Był uroczy ale ja go wcale nie znałam więc nie mogłam go za bardzo oceniać. Pożegnałyśmy się z Louis'em. Bella oczywiście poprosiła o zdjęcie i autograf. Ja weszłam do domu. Obiad był już gotowy. Charlot i David'a nie było. Nałożyłam sobie na talerz i usiadłam przy stole. Chwilę po mnie do domu weszła Bel cała w skowronkach. Również sobie nałożyła i usiadła odok mnie.
-Ty na serio nie znasz tego chłopaka który nas podwiózł.?-spytała zdziwiona
-Tak. I nie chce o tym rozmawiać bo to dla mnie nie istotne. Ważniejsze jest dla mnie to jak się czuje Noah.-odpowiedziałam podniesionym głosem.
-Jak chcesz to możemy do niej jechać.
-My na pewno do niej pojedziemy. Jak się tylko rozpakujesz.-oznajmiłam
-Spoko.
Zjadłyśmy i zaniosłyśmy walizki Belli do mojego pokoju. Od dzisiaj będzie ze mna w nim mieszkać. Bella się rozpakowywała a ja włączyłam laptopa i muzykę. Z ciekawości wpisałam w google One Direction. Wyskoczyło mi tyle stron że dostałam oczopląsu. Było wszystko. Dziwiłam się jak mogłam ich nie znać. Wszyscy ich znają. Na całym świecie jest milion osób które gdy ty powiesz One oni od razu dopowiedzą Direction. Otwierają sklepy z ich rzeczami. Ja jestem jakaś opuźniona w rozwoju skoro ich nie znam. Wyłączyłam komputer bo nie mogłam już na to patrzeć. Bella się już rozpakowała. Przebrała się w wygodniejsze ubranie i opuściłyśmy dom.



******************************************
Oto mój pierwszy rozdział. Mam ogromną nadzieję że wam się spodoba.
Proszę was o komentarze.
Wiecie z czego cieszę się najbardziej, że mój pierwszy rozdział opublikuję dziś w dzień One direction. Mam nadzieję że oglądacie.http://www.youtube.com/watch?v=ET4rM4TnJgg a w razie pytań zapraszam na ask'a:http://ask.fm/SmerfetkaB
Kocham:
Zaakręcona.*_*

2 komentarze:

  1. Super od 2 tyg. czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next ??? Jesli masz zamiar zaniedbywac bloga to mowie tyle ,, dzieki ale odchodze "

    OdpowiedzUsuń